reklama
reklama

Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił ojciec Kordian? Przeczytaj rozmowę z zakonnikiem

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Kilka dni temu ojciec Kordian Michał Szwarc, który przez trzy lata (2016-2019) pełnił posługę w parafii św. Antoniego Padewskiego w Jarocinie odwiedził ponownie nasze miasto. Tym razem odprawił mszę św. w intencji zmarłych muzyków podczas Jarocin Festiwalu 2021 oraz poprowadził spotkanie z siostrą Ellizą Myk z Broniszewic. Przy tej okazji przypominamy wywiad, jakiego franciszkanin udzielił "Gazecie" przed swoją przeprowadzką.
reklama

Dla wielu osób zmiany są trudne do przyjęcia. Postrzegają je w kategoriach krzywdy, kary. I stąd pytanie, po co są zmiany w zakonie?
Ogólnie „kadencja” zakonnika trwa trzy lata. Po tym czasie może nastąpić zmiana, ale nie musi. I tak jest.  Prowincjał ma dwadzieścia ileś klasztorów, w każdym jest iluś braci. I jeśli nastąpi jedno przesunięcie, to trzeba przesunąć coś tam jeszcze dalej. To jest takie nasze, zakonne - ta wędrówka nieustanna. Te zmiany są wpisane w nasze życie. I my widzimy, że jeżeli chodzi o zakon, są one o wiele częstsze niż w diecezji.

Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił ojciec Kordian? Przeczytaj rozmowę z zakonnikiem 


Jest ojciec przygotowany na tak częste przeprowadzki?
Ze względu na to, że jestem odpowiedzialny za Pielgrzymkę Ludzi Różnych Dróg i Kultur oraz Siedem Aniołów, to wiąże się z materiałami, sprzętem, czy chociażby nagłośnieniem, to na przeprowadzkę nie jestem przygotowany. Musiałbym mieć własny samochód ciężarowy. Jest tego sporo. A mentalnie trzeba być na to zawsze przygotowanym, że jakieś nowe zadanie może pojawić się  znienacka. Myślę jednak, że my jako ludzie, chrześcijanie powinniśmy być cały czas przygotowani na to, że Pan Bóg otwiera nam coraz to nowe możliwości, żebyśmy zdobyli jak najwięcej doświadczenia, żebyśmy umieli spojrzeć z różnych stron na to, co nas spotyka w naszym życiu. I to dokonuje się zarówno przez rzeczy, które jawią się jako dobre, ale i przez te, które wiążą się z cierpieniem, trudnością, rozstaniem.


Najbardziej cierpią ci, którzy zostają w Jarocinie. W mediach społecznościowych wiele osób pisze, że poczuły się „osierocone”. Prowadził ojciec różne grupy i przedsięwzięcia. 
Chyba nie jest aż tak źle. Pełne informacje o działalności naszych grup ma proboszcz o. Sofroniusz. Z pomocą braci Fabiana i Bartłomieja, którzy cenią działalność naszej młodzieży, podjęliśmy działania, by każdy, kto chce rozwijać się przy klasztorze, miał taką możliwość.


Czego w takim razie będzie ojcu brakowało po odejściu z Jarocina do Miłakowa?
Na pewno tej otwartości. Ale czy będzie brakowało? To by zakładało, że tam jej nie będzie. 


W takim razie inaczej zadam pytanie. Za czym będzie ojciec tęsknił?
Za ludźmi. To są konkretne relacje z konkretnymi ludźmi. Po trzech latach mamy już wspólne myślenie. Jak wyjeżdżamy z młodzieżą, to nie muszę się tłumaczyć ze swoich głupich żartów czy nagłych pomysłów. Wydaje mi się, że w wielu momentach ludzie się już do tego przyzwyczaili. I teraz trzeba się będzie nauczyć czegoś nowego. Bardzo szybko zaaklimatyzowałem się w Jarocinie. Jest tu wiele osób, które wystają poza ramy. I chcą patrzeć na swoje życie bardzo świadomie. Chcą odkrywać, co się dzieje w danym momencie, tu i teraz i dlaczego to jest...

 

Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił ojciec Kordian? Przeczytaj rozmowę z zakonnikiem 


Najpierw była wędrówka z Bramą - Rybą z Lednicy do Krakowa, na Światowe Dni Młodzieży. W Jarocinie dał się ojciec poznać na początku lipca 2016 roku podczas mszy Św. odprawianej w intencji zmarłych muzyków i uczestników jarocińskiego festiwalu...
Bardzo mile wspominam tę mszę w ruinach. Ta bryła kościoła to była jedna z pierwszych pięknych rzeczy, która mnie ujęła. To jest coś niesamowitego. W Jarocinie jest wiele takich perełek - takich miejsc, w których można odpocząć i pozastanawiać się, w którą stronę zmierzamy. Jestem wdzięczny za koncerty, za rodziny. I za słowa prawdy, które są kierowane pod moim adresem. Spotkałem dosyć dużo osób, wśród młodych i starszych, którzy po bliższym poznaniu nie lękały się podejść i skorygować pewne postawy, jeśli chodzi o moje zachowania.


W działalności duszpasterskiej trudno mówić o sukcesach i porażkach. Czy jest jednak coś, z czego jest ojciec szczególnie zadowolony?
Wzruszającym momentem jest, kiedy po zajęciach albo po lekcji ktoś zostaje, coś go dotknęło i jest spowiedź lub rozmowa duchowa. I wtedy człowiek czuje, że to trafiło w punkt. Są takie rzeczy, które widzimy... spektakularne, pijarowe... dobre zdjęcie, świetny filmik, występ. To ładnie wygląda... Ale to bezpośrednie spotkanie z drugim człowiekiem, to jest coś, co bardzo mocno wzrusza.

Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił ojciec Kordian? Przeczytaj rozmowę z zakonnikiem 


Wróćmy jednak do początku... Dlaczego ojciec zdecydował się na zakon franciszkanów?
Wydaje się, że to historia zupełnie przypadkowa. Miałem papiery złożyć w Poznaniu w zupełnie innym miejscu. Splot wielu okoliczności sprawił, że nagle znalazłem się w ogromnym upale na Rynku Bernardyńskim. Wydawało mi się, że bryła kościoła da ukojenie. Otworzyłem drzwi, tam było tak chłodno. Szedłem po schodach, a tam w połowie jest taki napis: „I ty możesz zostać franciszkaninem”. I wtedy sobie powiedziałem: „pewnie, że mogę!”.  Ja byłem wtedy jeszcze na etapie kłótni z Kościołem. Poszedłem do zakonu dla żartu, a prawdziwe nawrócenie przeżyłem dopiero w postulacie. Chciałem w to wejść na chwileczkę, popisać się przed kolegami.  Pan Bóg miał jednak inny plan. W postulacie postawa braci, którzy adorowali Pana Jezusa, bardzo mocno mną poruszyła. Pojawiło się pytanie: Dlaczego dorośli mężczyźni klęczą w kaplicy? Tam się zaczęło nawrócenie.


Podczas akcji biblioteki powiedział ojciec, że imię „Kordian” wybrał przypadkowo, bo było najbardziej zbliżone do „Geralta” - wiedźmina, bohatera powieści Sapkowskiego, którym zaczytywaliście się w postulacie we Wschowie. Czy to prawdziwa historia?
Oczywiście. To był taki czas bycia na pograniczu żartów. Później zacząłem odkrywać, że „cor, cordis” znaczy „serce, serdeczny”.

Do tej pory nie było chyba w Jarocinie kogoś tak nietuzinkowego. Raczej nie zdarzało się, żeby kapłan robił sobie selfie z biskupem i bierzmowanymi albo prowadził teatr ognia.
Ja się cieszę, że w zakonie św. Franciszka jest miejsce na różnych cudaków. I on mieści postawy najróżniejsze. Jest wielu braci, którzy działają nieszablonowo. Nagrodę dla najlepszego nauczyciela na świecie otrzymał przecież franciszkanin. Bardzo łatwo zarzucić, że to jest czasami szukanie sensacji, robienie czegoś na siłę. Tak się teraz kojarzy wszelka inność, inne podejście do tematu. Jeżeli jednak wejdziemy głębiej w dziedzinę wychowania, metody dydaktyczne, psychologię, to widzimy, że ten świat nie jest koniecznie tak skonstruowany, jak się uczymy w szkole. Stosujemy bardzo wiele uproszczeń. Jeśli na jakimś etapie życia będziemy się starali zobaczyć złożoność relacji i zjawisk, które nas otaczają, to okaże się, że jesteśmy nieszablonowi dlatego, że poznaliśmy jeden temat. Jak ktoś zaczyna się zagłębiać w odżywianie i zaczyna badać, co je, to nagle wydaje się, że jego dieta staje się nieszablonowa. Dlaczego tak się dzieje? Bo on się zaczął interesować tym. Jeśli zaczniemy się sobą interesować, to i nasze relacje będą nieszablonowe. Wchodząc w te struktury, będziemy odkrywać, że czegoś nie da się załatwić jednym zdaniem, słowem, odgórnym autorytetem. To jest złożone. My jesteśmy złożeni.

Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił ojciec Kordian? Przeczytaj rozmowę z zakonnikiem 


Ja jednak będę nadal zdania, że nikt tak bardzo jeszcze nie wyszedł poza ramy...
Myślę, że powychodzili, tylko że my nie pozwalamy sobie tego zauważyć. Jesteśmy z tym obyci. „On zawsze tak robił. On zawsze był takim cudakiem”. W Jarocinie tak się ciekawie złożyło... Może ta Ryba otworzyła takie myślenie. Można było machnąć ręką: „A to ten od tej ryby”. I to być może pozwoliło mi podziałać... i że w tym działaniu było więcej wolności. Ale można się tak stać niewolnikiem swojego obrazu albo niewolnikiem ludzkich oczekiwań. To jest też niebezpieczne.


Kiedy wraca ojciec do Jarocina?
Jak tylko będzie taka wola przełożonych, to działamy. Zaklinamy rzeczywistość mówiąc: „do zobaczenia za rok, za dwa lata, za trzy”. Zobaczymy, co się zadzieje. Ryba w każdym razie zostaje w Jarocinie. Ona wrosła w krajobraz tego naszego klasztoru. Cieszę się, że bracia ją przytulą.


Najbardziej szalona rzecz, jaką ojciec zrobił w życiu?
Ciężko stosować gradację. Ale jest rzecz, której bym nie powtórzył w poważnym życiu. Mam lęk wysokości i skoczyłem na bungee. Zrobiłem to wbrew sobie. Chciałem połamać swój lęk. Myślałem, że umrę ze strachu. Pójście z Rybą, mimo tytułu „szalonego zakonnika”, to była bardzo mądra i potrzebna rzecz. Potrzebna mi i wielu innym ludziom. Patrząc pozytywnie na określenie „szaleństwo” to  zakonność to jest szaleństwo.          

      

 

W Miłakowie ojciec Kordian nie zagrzał długo miejsca. Obecnie należy do wspólnoty klasztornej w Józefowie pod Warszawą. Najpierw został krajowym koordynatorem projektu Laudato Si! w ramach Caritas Polska, a we wrześniu zeszłego roku otrzymał mianowanie na zastępcę dyrektora Caritasu. Jednym z obszarów jego działań jest wolontariat. To dzięki jego sugestiom młodzi jarociniacy włączyli się w przedsięwzięcie pod hasłem: "Czas na młodzież" przygotowując warsztaty teatralno-kuglarskie. Efektem końcowym był spektakl "Zbliżenia" zaprezentowany w maju przez Teatr Ognia Anthony Street na parkingu przykościelnym. 

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama