Rzeźbi, maluje, wypala w drewnie. Eugeniusz Banaszak z Jarocina jest samoukiem. Opowiada o swojej pasji

Opublikowano:
Autor:

Rzeźbi, maluje, wypala w drewnie. Eugeniusz Banaszak z Jarocina jest samoukiem. Opowiada o swojej pasji - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Rzeźbi, maluje, wypala w drewnie. Eugeniusz Banaszak z Jarocina jest samoukiem. Opowiada nam o swojej pasji

 

 

Eugeniusz Banaszak z Jarocina, choć jest samoukiem, zajmuje się niemal wszystkimi rodzajami sztuki. Zaczynał od rzeźby, poprzez malarstwo, aż do obrazów wypalanych na drewnie.

 

Jego talent ujawnił się już w szkole podstawowej. W pracy zawodowej miał do czynienia z rysunkiem technicznym. - Pracowałem w budownictwie. Nie miałem nic wspólnego ze sztuką. Jeździłem dużo po Polsce jako kierowca. Podobały mi się takie duże drewniane rzeźby ogrodowe, ale nie mogłem znaleźć nikogo, kto by mi je wykonał. W końcu wziąłem i sam je zrobiłem. Zacząłem ambitnie od trzymetrowej postaci. Później robiłem coraz mniejsze. Z czasem wziąłem się za płaskorzeźbę. To jest już o wiele trudniejsze, bo widać tu każdą ryskę. Bardzo dużo eksperymentuję. Nie wszystko tworzę zgodnie z techniką i zasadami. Im więcej robisz, tym lepiej wyczuwasz materiał - tłumaczy pan Eugeniusz.

 

Rzeźbi pamiątki, portretuje ze zdjęć

lat temu przeszedł na emeryturę. To wtedy postanowił nauczyć się zasad tworzenia. Zaczął chodzić na zajęcia prowadzone przez Barbarę Bogatko w ramach projektów organizowanych przez Stowarzyszenie Jarocin XXI oraz do sekcji plastycznej Jarocińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którą prowadziła Bogumiła Śmigielska. - Na Uniwersytecie Trzeciego Wieku nauczyłem się cierpliwości. Bogusia potrafiła sprawdzać wszystko niemal z lupą. Na początku mówiono mi coś, czego nie do końca rozumiałem: „naucz się patrzeć, naucz się patrzeć” - wspomina emeryt. Kiedy instruktorka zmieniła miejsce pracy, on również przeniósł się na zajęcia do Senior+. Jego dzieła można zobaczyć m.in. w JOK-u, w Klubie Seniora „Jarocino” na Ługach czy w kaplicy w Tarcach. Nie planuje wystawy indywidualnej, ale jest znany przynajmniej lokalnie, bo większość jego dzieł „powędrowała” do ludzi. Dużo swoich prac wydaje lub przekazuje na aukcje charytatywne. Nie przywiązuje się do obrazów czy rzeźb. Wykonywał też pamiątkowe płaskorzeźby na otwarcie Mieszkań+. Jeden z proboszczów zamówił u niego obrazy Świętej Rodziny, które są prezentem dla nowożeńców. Na zamówienia rzeźbi nie tylko pamiątki na Pierwszą Komunię Świętą, ale tworzy też np. portrety w ołówku na podstawie zdjęć.

Nie uważa siebie za artystę

Jak sam przyznaje, próbował niemal wszystkich dziedzin twórczości. Uczestniczył m.in. w zajęciach z linorytu, malowania na szkle czy pisania ikon. Ulubionym materiałem i dziedziną twórczości jest drewno. Wiele nauczył się od Wiesława Szlachciaka z Witaszyc, choć w wielu kwestiach dotyczących sztuki mają odmienne zdania. Patrząc na kawałek drewna widzi w nim np. kapliczkę. W dzieło wkomponowuje naturalne nierówności, sęki. - Nie uważam siebie za artystę. Może raczej za rzemieślnika - mówi skromnie pan Eugeniusz. Jeśli ma wybór, to najbardziej lubi malować farbami olejnymi. Lubi też zajmować się fotografią. Już w szkole podstawowej miał nauczycielkę, która uczyła go zasad robienia, operowania czasem i przesłonami. Fascynują go eksperymenty ze światłem.

Najbardziej „kręci” go drewno

Wiele prac powstaje z użyciem tzw. transferu. Polega on na naniesieniu dowolnego obrazu, grafiki na drewno. Często elementy gotowe łączone są z malowanymi własnoręcznie. Jak podkreśla sam autor, jest to proces czasochłonny i pracochłonny.

- Starą deskę trzeba oczyścić, aby uwydatniła się struktura. Potem pokrywa się powierzchnię kilkoma warstwami kleju. Wydruk musi też nim nasiąknąć. Potem wbijasz i to dosłownie obraz w drewno. Mam do tego kilka szczotek drucianych. Później nakłada się jeszcze jedną warstwę kleju, a potem się barwi - najpierw farbą, a potem barwnikiem do drewna. Na koniec nakłada się bitum artystyczne i pastę pozłotniczą. Widziałem coś podobnego w internecie, ale szczegóły dopracowałem już sam metodą eksperymentów - wyjaśnia Eugeniusz Banaszak.

Twierdzi, że nie ma ulubionych autorów i kierunków w sztuce. Nie jest przywiązany do żadnej techniki.

- Nie będę robić czegoś, czego nie muszę i co nie daje mi zadowolenia. Spróbowałem wszystkiego, ale „kręci” mnie drewno - dodaje.

W ślady dziadka idzie już jedna z wnuczek - trzyletnia Emilka.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE