W czasie wizyty prezydenta w Jarocinie agenci ochrony nie opuszczali Andrzeja Dudy ani na krok. Byli wszędzie. Środki bezpieczeństwa w czasie pobytu głowy państwa w naszym mieście zrobiły wrażenie na wszystkich - policja, radiowozy, wozy straży pożarnej i karetka pogotowia.
Prezydentowi towarzyszyli agenci Służby Ochrony Państwa. To oni - nieumundurowani - zapewniali bezpośrednie bezpieczeństwo Andrzejowi Dudzie na sali oraz w czasie wjazdu i wyjazdu kolumny prezydenckiej, kiedy obstawiali jadące w niej samochody.
Największe wrażenie na uczestnikach spotkania zrobili jednak ci, którzy mieli mundury SOP-u oraz zamaskowane twarze.
- Aż ciarki przechodzą, jak się na nich patrzy. Człowiek jednak czuje respekt, bo nie wiadomo, co taki zamaskowany agent może ci zrobić - stwierdziła kobieta, którą spotkaliśmy na holu Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 2 w Jarocinie, gdzie odbywało się spotkanie prezydenta z mieszkańcami. Na tym samym holu, na którym stał zamaskowany SOP-owiec.
Drugą niecodzienną sytuacją, z jaką spotkali się wchodzący na salę, była kontrola osobista, którą przeprowadzali funkcjonariusze policji. Nie tylko sprawdzali wnoszone torby, ale inne przedmioty. Badali też każdego za pomocą wykrywacza metali.
Agenci ochrony prezydenta byli w Jarocinie już na kilka dni przed przyjazdem Andrzeja Dudy [więcej czytaj TUTAJ].
- Przetrząsnęli nam całą szkołę od podszewki. Zajrzeli w każdy kącik - przyznaje jeden z pracowników Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 2 w Jarocinie. - Sprawdzali dosłownie wszystko, każdą rurkę, kazali usunąć śmietniki. To był jakiś obłęd. Ale widocznie tak musi być - dodaje.
W zabezpieczenie wizyty w Jarocinie i ochronę Andrzeja Dudy zaangażowanych było kilkudziesięciu policjantów z komendy wojewódzkiej i powiatowej oraz co najmniej tylu funkcjonariuszy SOP-u.