Czy w Kościele są rozwody? Czy można unieważnić ślub kościelny?

Opublikowano:
Autor:

Czy w Kościele są rozwody? Czy można unieważnić ślub kościelny?  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Na powyższe pytanie jest tylko jedna odpowiedź - nie. W Kościele katolickim nigdy nie było, nie ma i nie będzie „rozwodów”, czy też „unieważnień” małżeństw ważnie zawartych i dopełnionych przez akt małżeński. Skąd więc głośne „rozwody”? I jak to się stało, że tylko w naszej diecezji w ciągu ostatnich lat przestało istnieć ponad 40 małżeństw, a w archidiecezji poznańskiej ponad 70?

 

 

- Małżeństwo zasadza się na prawie naturalnym ustanowionym przez Boga. Dowody na takie pochodzenie mamy w Piśmie Świętym, które mocno podkreśla nierozerwalność monogamicznego związku jednej kobiety i jednego mężczyzny. Odnosząc się do osób, które zawarły związek małżeński Jezus przypomniał: „A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. Aby małżeństwo było nierozerwalne, musi być oparte na wyrażeniu obopólnej zgody przez kobietę i mężczyznę oraz dopełnione przez świadomy i dobrowolny akt fizyczny małżonków - wyjaśnia franciszkanin ojciec dr Arkadiusz Czaja*. - Takie małżeństwo jest trwałe, jedyne i nierozerwalne aż do końca życia jednego z współmałżonków. Żadna władza nie może go rozwiązać. Jednak muszę z przykrością stwierdzić, że spotykam się z wypowiedziami w różnych środkach masowego przekazu, które błędnie informują, że Kościół katolicki „unieważnia” małżeństwa lub udziela „rozwodów”. Te nieprawdziwe stwierdzenia powielane są przez ogół - dodaje franciszkanin.

 

Co Bóg złączył, człowiek potrafi zniszczyć

Głośno komentowane drugie małżeństwo Jacka Kurskiego, byłego prezesa TVP i polityka partii rządzącej, wywołało temat trwałości kościelnych związków. Pojawiły się pytania - czy to w ogóle możliwe? Jak to załatwił? A może to kwestia pieniędzy? Okazuje się, że podobne przykłady możemy znaleźć na naszym terenie.

Historia Moniki* jest znana w Jarocinie. „To był przypływ chwili. Pokochałam Marka na studiach, nawet na 5. roku zamieszkaliśmy razem we Wrocławiu. Naprawdę czułam, myślę, że wtedy czuliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie chcieliśmy czekać, wzięliśmy ślub kościelny, już wtedy konkordatowy. Piękny dzień, małe, rodzinne grono i kilku znajomych – kiedy o tym mówi wciąż się uśmiecha. Ale…

- Po studiach Marek nie mógł znaleźć pracy, wróciliśmy w jego rodzinne strony, jego rodzice udzielili nam schronienia. Miało być czasowe, ale wiadomo, zanim się zorientowaliśmy, to minął rok. Między nami było coraz gorzej, mąż był pod przemożnym wpływem matki. To nawet nie chodzi o zwykły konflikt teściowej z synową. To klasyka, ale on nie podejmował w pewnym momencie żadnej decyzji, bez konsultacji z matką. Ojciec również był w jej cieniu. Nim się zorientowałam, ona przejęła całkowicie inicjatywę. Nawet pracy chciała mu szukać - mówi i przyznaje, że nie myślała o rozwodzie, co najwyżej o formalnej separacji.

- To było mnie do zniesienia. No, ale ślub kościelny, to kościelny. W końcu fizycznie się rozeszliśmy. Zamieszkałam sama, ale wciąż byliśmy małżeństwem. Wtedy znajomy prawnik powiedział mi o czymś takim, jak „emocjonalne uzależnienie od rodziców”, które może być przeszkodą w małżeństwie. Załatwiając swoje sprawy zorientowałam się, że takich przypadków jest więcej - mówi. Według oficjalnych danych w 2017 roku uznano 41 takich przypadków.

 

Niezdolni do obowiązków małżeńskich

Rozstające się pary najczęściej powołują się na jeden z zapisów Kodeksu Prawa Kanonicznego: „Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich”.

- Ten kanon da się zastosować do bardzo wielu różnych sytuacji: gdy jeden z małżonków w momencie zawierania małżeństwa był alkoholikiem, pracoholikiem, gdy był emocjonalnie uzależniony od rodziców. Ale także, gdy był po prostu niedojrzały emocjonalnie, był takim dzieckiem bawiącym się w małżeństwo - wylicza mec. Michał Poczmański, adwokat kościelny w publikacji na łamach „Newsweeka”.

Co na to duchowni?

- Ustosunkowując się do potocznego sloganu: „Kościół katolicki unieważnia małżeństwa” przypuszczam, że chodzi tu o proces kanoniczny, który odbywa się w sądzie kościelnym o „stwierdzenie nieważności małżeństwa”. Nie ma to nic wspólnego z „unieważnieniem”, a tym bardziej z „rozwodem”. Proces ma na celu wykazanie, że małżeństwo było ważnie zawarte i dopełnione, albo zawyrokowanie, że małżeństwo jest nieważne, to znaczy, że nigdy nie zaistniało. Uwzględnia się tutaj takie kryteria jak: przeszkody, zgoda małżeńska oraz forma kanoniczna w czasie zawierania małżeństwa lub ich braki czy wady. Zatem sąd kościelny stwierdza tylko stan faktyczny, a niczego nie unieważnia. Natomiast termin „unieważnienie” wskazuje, że coś było wcześniej ważne, lecz później przez kogoś zostało anulowane. Nawet papież nie ma takiego prawa, aby je rozwiązać. A jeżeli Ojciec Święty nie może ingerować, wynika z tego logiczny wniosek, że nie ma „rozwodów” ani „unieważnień” małżeństw zawartych ważnie i dopełnionych świadomie i dobrowolnie przez akt fizyczny współżycia małżeńskiego - tłumaczy ojciec Arkadiusz.

 

Była ceremonia, ale małżeństwo nie zaistniało

Co należy rozumieć pod stwierdzeniem „nieważność małżeństwa” w Kościele? Franciszkanin wyjaśnia, że polega ono na wydaniu wyroku trybunału sądu kościelnego, że małżeństwo nigdy nie zaistniało z powodu przeszkód lub wad stron, bądź braku właściwej formy kanonicznej wymaganej do ważności.

- To znaczy, że zewnętrznie mogło wyglądać wszystko poprawnie, odbyła się ceremonia w kościele, narzeczeni przyrzekali przed kapłanem, świadkami. Odbyło się nawet wesele. Jednakże zaważyły czynniki, które uniemożliwiły zawarcie ważnego małżeństwa i spowodowały, że związek faktycznie nie zaistniał, a to oznacza, że nigdy go nie było. A zatem, rozważając logicznie, nie można „unieważniać” czegoś, co nie istnieje, bo nie ma takiej potrzeby. A termin „unieważnienie małżeństwa” jest fałszywy w odniesieniu do małżeństw zawartych w Kościele katolickim - podkreśla ojciec dr Arkadiusz Czaja.

Aby zawarte małżeństwo było ważne, jedyne i nierozerwalne nie mogą pojawić się tzw. przeszkody u osób wchodzących w związek oraz nie mogą wystąpić żadne braki czy wady w zgodzie małżeńskiej. W tym celu przeprowadza się dochodzenie przedślubne, w którym stwierdza się, czy są przeszkody u narzeczonych. Nie ma to na celu utrudniania zawarcia małżeństwa, lecz ma za zadanie chronić dobro społeczne, jakim jest małżeństwo oraz dobro samych przyszłych małżonków.

Monika nie wyszła drugi raz za mąż. Mieszka w innym mieście powiatowym. Marka widziała tylko raz, w galerii handlowej. Szedł zadowolony z duża liczbą toreb. Za nim matka ze sklepowym wózkiem.

 

*Ojciec Arkadiusz Mirosław Czaja jest doktorem w zakresie prawa kanonicznego, sędzią w sądzie biskupim w Toruniu. Przez rok po święceniach (2002-2003) był wikariuszem parafii św. Antoniego Padewskiego w Jarocinie.

**imię zostało zmienione

 

Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte z powodu jakiejś przeszkody zrywającej kanony 1083-1094 Kodeksu Prawa Kanonicznego:

- wieku

- niemocy płciowej (impotencja),

- węzła małżeńskiego (małżeństwo z inną osobą),

- różność religii

- święcenia,

- publicznego wieczystego ślubu czystości

- uprowadzenie,

- przeszkoda występku (małżonkobójstwa),

- pokrewieństwo (w linii prostej i do 4. stopnia linii bocznej),

- powinowactwo (w linii prostej),

- przyzwoitości publicznej,

- pokrewieństwa prawnego (powstałego z adopcji).

 

Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte na skutek braków dotyczących zgody małżeńskiej (KPK 1095-1107):

- brak dostatecznego używania rozumu

- brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich,

- niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej,

- błąd co do osoby lub co do jej przymiotów oraz podstęp,

- symulacja zgody małżeńskiej, wykluczenie któregoś z istotnych przymiotów lub elementów celów małżeństwa (jedność, nierozerwalność, dobro małżonków, zrodzenie i wychowanie potomstwa),

- zawieranie małżeństwa pod warunkiem,

- przymus i ciężka bojaźń.

 

Jak wygląda procedura?

 

Proces małżeński rozpoczyna się wniesieniem do sądu kościelnego skargi powodowej. Przewodniczący trybunału kościelnego wydaje dekret o przyjęciu lub odrzuceniu skargi. Sąd kościelny zbiera dowody, które pozwolą mu udzielić odpowiedzi na pytanie, czy zaskarżone małżeństwo z określonego tytułu jest faktycznie nieważne. W procesie małżeńskim nie ma rozpraw. Zeznania stron i świadków mają posłużyć sędziom trybunału do zweryfikowania autentyczności stanu.

W zależności od diecezji, opłaty procesowe oscylują w granicy 1.000-3.000 zł. Czas trwania procesu w sądzie kościelnym to około 2-3 lata.

Papież Franciszek pod koniec 2015 roku uprościł niektóre procedury m.in. wprowadzając instytucję „krótkiego procesu”, który ma trwać zaledwie 30 dni. Może być stosowana, gdy sprawę wnoszą obie strony i w przypadkach, gdzie sprawa nieważności związku jest ewidentna. W takich sytuacjach definitywną decyzję może podejmować sam ordynariusz i powołany przez niego sąd. Nie trzeba też przekazywać każdej sprawy automatycznie do sądu drugiej instancji.

 

 

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się. Również w sieci.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE