Burmistrz Jarocina trafił na okładkę płyty amerykańskiego zespołu punkowego [WIDEO, GALERIA]

Opublikowano:
Autor:

Burmistrz Jarocina trafił na okładkę płyty amerykańskiego zespołu punkowego [WIDEO, GALERIA] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Pere Ubu zagrał na Jarocin Festiwalu 2017. Choć uznany za legendę postpunka, to dla festiwalowej publiczności był mało znanym zespołem. Niedawno ukazała się płyta z dziwnym tytułem, w którym pojawia się postać Adama Pawlickiego, burmistrza Jarocina.

 

 

Ten amerykański zespół powstał w latach siedemdziesiątych w Cleveland. W 2017 roku gościł na Jarocin Festiwalu na zaproszenie Wojciecha Waglewskiego, który był wtedy ambasadorem imprezy. Sam przyjazd grupy okazał się sporym wyzwaniem logistycznym, bowiem muzycy zjeżdżali się z różnych stron świata. Co ciekawe dawno nie grali ze sobą. Koncert, który odbył się na jarocińskim rynku został zarejestrowany i obecnie wydany na dwupłytowym albumie o dość intrygującym tytule "By Order Of Mayor Pawlicki", co w tłumaczeniu oznacza "Na rozkaz burmistrza Pawlickiego". Skąd ten tytuł?

 

 

Otóż wiąże się z nim pewna historia opisana przez Roberta Kaźmierczaka, byłego wiceburmistrza, odpowiadającego wówczas za organizację festiwalu, na jego profilu facebookowym. Pere Ubu odbyli dzień wcześniej kilkugodzinną próbę, prawdopodobnie w JOK-u, ale dużym wyzwaniem dla samego zespołu, jak i obsługi technicznej, była próba na scenie Rynek. Lider zespołu David Thomas był bardzo poirytowany problemami z odsłuchem, który według niego był znacznie opóźniony. Z jego relacji wynika, że technicy twierdzili, że jest to niemożliwe. Doszło więc do potyczek słownych. Prawdopodobnie usłyszał to burmistrz Adam Pawlicki, który w tym czasie ponoć przebywał w ratuszu i nakazał obsłudze zrobić wszystko, aby David Thomas był zadowolony. Gabinet burmistrza ma okno wychodzące na tę stronę rynku. Co prawda sam artysta nie spotkał się osobiście z włodarzem Jarocina, postanowił jednak w osobliwy sposób mu podziękować za rzekomą pomoc, nadając tytuł płycie "By Order Of Mayor Pawlicki. Live in Jarocin".

 

 

Czekałem na ten koncert, ponieważ nigdy nie widziałem Pere Ubu na żywo. Niestety w tym samym czasie na głównej scenie grało Lao Che, które ściągnęło większość festiwalowej publiczności. Na jarociński rynek poszedłem wcześniej, żeby zająć dobre miejsce. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy pod sceną zobaczyłem dosłownie trzydziestu-czterdziestu ludzi, a koncert miał zacząć się za kilkanaście minut. Oczywiście wiedziałem, że młodzież raczej nie zna legendy amerykańskiego post-punka i wybierze pewniaka ze sceny głównej, którego płyty kupuje, a repertuar zna jak własną kieszeń. Naszła mnie jednak gorzka refleksja, że wielka legenda, niesamowicie oryginalny i wpływowy postpunkowy zespół zgromadził tak niewielu słuchaczy. Kiedy koncert zaczął się rozkręcać na dobre, publiczności trochę przybyło, ale frekwencyjnego szału nie było do końca. Słuchałem również ich próby. Była długa i bardzo nerwowa. Chodziło prawdopodobnie o odsłuchy. Thomas klął, rzucał różnymi przedmiotami, było tam sporo emocji. Już podczas próby wiedziałem, że wieczorny koncert będzie wydarzeniem. Kondycja fizyczna Thomasa była wprawdzie bardzo słaba, ale muszę przyznać, że wieczorem dał z siebie wszystko. Album "By Order Of Mayor Pawlicki (Live In Jarocin)" stanowi tego doskonałe świadectwo - opowiada Marek Horodniczy -z Narodowego Centrum Kultury, TVP Kultura

 

 

Na krążku, Pere Ubu wykonuje 18 utworów nagranych podczas jarocińskiego koncertu. Dodatkowym atutem jest okładka płyty wykonana przez grafika Johnny’ego Dromette’a czołowego projektanta okładek. - Wysłuchałem tej płyty kilka lat po jarocińskim koncercie i muszę powiedzieć że emocje powróciły. Świetnie oddaje ona atmosferę i ówczesne brzmienie zespołu - opowiada Marek Horodniczy z rodowego Centrum Kultury i TVP Kultura - Owszem, słychać, że zespół nie gra regularnie koncertów, ale cały urok wydawnictwa polega na tym, że oddaje ono atmosferę festiwalu, a jednocześnie jest tam wszystko, za co lubimy Pere Ubu - niesamowita sceniczna osobowość Davida Thomasa oraz rozwichrzona, brutalna, a czasami (kontrastowo) liryczna muzyka postpunkowa. Do tego świetna okładka, intensywnie czerwona, bardzo mocna, emblematyczna. Wszystko bardzo dobrze się łączy.

 

 

Nie byłem na całym koncercie. Kiedy usłyszałem, kogo Wojciech Waglewski, jako ambasador festiwalu chce ściągnąć, to trochę mnie to przeraziło, zwłaszcza ze muzycy byli już leciwi i mieli się zlecieć z Nowego Jorku, Cleveland, Londynu i Genewy. Jednak sporo gości przez niego zaproponowanych z różnych powodów poodpadało. To był eksperyment. Nie pamiętam absolutnie sytuacji, żeby burmistrz interweniował u akustyków. Pytałem Marka Kurzawy, który odpowiadał za zabezpieczenie scen. On również tego nie pamięta. Zresztą Marek nigdy nie dopuściłby, aby na scenie był popsuty sprzęt, a takie tłumaczenie pojawia się w opisie płyty. Próba była straszna, bo lider zespołu rzucał w muzyków swoją kulą. W którymś momencie roztrzaskał mikrofon. Może ktoś się wychylił i krzyknął coś z tego ratusza. Mam wrażenie, że David Thomas stworzył sobie historię. Co prawda festiwal przez dziesięciolecia obrósł wieloma legendami, które powinniśmy pielęgnować. Ta legenda Davida Thomasa ma poważny dowód na jej prawdziwość - podwójny album z zapisem koncertu z Jarocina. Niech tak pozostanie - wspomina  Robert Kaźmierczak, odpowiedzialny za organizację Jarocin Festiwalu 2017.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE