Szymon Zaradny z Jarocina, znany z zamiłowania do ekstremalnych wyzwań, tym razem wybiera się na samotny spływ kajakiem Wisłą. Start zaplanowany jest na 1 maja. Dwa tygodnie później, 15 maja, Szymon planuje dopłynąć do Bałtyku.
Wypływam 1 maja z okolic Oświęcimia, dokładnie mała miejscowość Gorzów gdzie rzeka Przemsza wpływa do Wisły i to jest punkt zero. Od tego miejsca staje się rzeką żeglowną. Długość jaką muszę przepłynąć to 941 km aż do Morza Bałtyckiego, a dokładniej Zatoki Gdańskiej. Kraków, Sandomierz, Warszawa, Toruń, Bydgoszcz, Grudziądz - to niektóre miasta przez które będę płynąć. Nie będzie łatwo, ale warto, bo cel jest szczytny - informuje Szymon Zaradny.
To nie pierwszy raz, kiedy Szymon Zaradny podejmuje się wyjątkowego wyzwania, by pomóc potrzebujących. W ubiegłym roku przemierzył Polskę rowerem, również na rzecz podopiecznych Fundacji Ogród Marzeń z Jarocina, której założycielem jest wydawca Gazety Jarocińskiej i portalu jarocinska.pl. Więcej na temat tamtej akcji można przeczytać - TUTAJ.
Kajakiem wzdłuż Wisły dla podopiecznych Fundacji Ogród Marzeń
Podróż kajakiem to więc nie tylko sportowe wyzwanie, ale przede wszystkim inicjatywa charytatywna. Nie byłaby ona możliwa, gdyby nie wsparcie lokalnych firm oraz hojność indywidualnych darczyńców.Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na hipoterapię, sensoterapię, zajęcia logopedyczne, turnusy rehabilitacyjne, a także dofinansowanie zakupu leków, wózków i operacji dla podopiecznych Fundacji Ogród Marzeń.
Pana Szymona zesłały nam Dobre Anioły. Jest niezwykle zaangażowany w pomoc naszym Podopiecznym. On nie tylko podejmuje się tak ogromnych wyzwań, jakimi są objechanie rowerem dookoła Polski, czy teraz przepłyniecie kajakiem Wisły, ale sam szuka sponsorów, którzy przekazują pieniądze fundacji na pomoc dzieciom. Jesteśmy Mu ogromnie wdzięczni. Wspaniały człowiek! Trzymamy kciuki i zachęcamy wszystkich do wpłat - piszę Beata Frąckowiak-Piotrowicz, prezes Fundacji Ogród Marzeń.
AKTUALIZACJA /05.05/
Szymon rozpoczął swoją wyprawę 1 maja o 8:20 z miejsca, gdzie Przemsza łączy się z Wisłą.
Był to dla mnie chrzest bojowy - stwierdza Szymon.
Po krótkim odpoczynku, trwającym zaledwie godzinę snu i niemal pięciogodzinną podróż samochodem, mimo sprzyjającej pogody, zmagał się z ciągłym wiatrem czołowym. Gdy przestawał wiosłować, zaczynał się cofać.
W ten dzień przenosiłem kajak na dwóch śluzach bo były nieczynne, o 19:00 skończyłem płynąć, nie miałem już sił i zrobiłem tylko 38km - informuje Zaradny.
Drugiego dnia wyprawy wstał o 5:00, a o 6:20 kontynuował podróż. Stracił 3 godziny na czterech śluzach i mierzył się z trudną trasą pełną bystrzy, przewróconych drzew i kamieni, pokonując 53 km. Trzeci dzień okazał się łatwiejszy, przepłynął 71 km. Czwartego dnia pokonał 70 km, a piątego pobił swój rekord, przemieszczając się o 81 km.
Mam odciski na dłoniach, opuchnięta kostkę i poranione nogi mimo że w wodzie chodzę w specjalnych butach ale gałęzie i ostre kamienie robią swoje. Jest ciężko, jest też niebezpiecznie i cały czas trzeba myśleć. Ale nauczyłem się obserwować rzekę, przewidywać różne sytuacje i z każdym kilometrem jestem bliżej celu - pisze Szymon Zaradny.
Minął Kraków i Sandomierz, a szóstego dnia kieruje się do Kazimierza Dolnego i Puław. Jeśli pogoda dopisze, planuje dotrzeć pod Warszawę we wtorek.
AKTUALIZACJA /13.05/
Dzisiaj (13 maja) Szymon Zaradny wystartował z Grudziądza
Myślę, że jutro popołudniu będę już nad morzem. Skończę o jeden dzień szybciej - tłumacz Szymon.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.