Była młoda, oddana swojej pracy. Uwielbiała dzieci i pracę z nimi. Od kilku lat uczyła w Zespole Szkół w Witaszycach jako nauczycielka i wychowawczyni najmłodszych klas. Alicja Rajewska obchodziłaby w grudniu 35. urodziny. Jej śmierć wstrząsnęła lokalną społecznością.
U Alicji Rajewskiej w zeszłym tygodniu doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala, nie udało się jej uratować. Niedotlenienie mózgu spowodowało nieodwracalne uszkodzenia. W czwartek została odłączona od aparatury podtrzymującej życie.
Była jedynaczką. Ci, którzy ją znali podkreślają wyjątkową więź łączącą ją z rodzicami. W pracy zawsze robiła więcej niż od niej wymagano. Angażowała się m.in. w organizację półkolonii dla uczniów z Witaszyc. Wiele osób nie jest w stanie uwierzyć w to, co się stało.
- Z Alicją byłam blisko. Chodziliśmy razem do klasy licealnej. Razem z czterema innymi koleżankami tworzyłyśmy zgrana paczkę. Nawet po skończeniu szkoły zawsze do siebie pisałyśmy na urodziny, czy święta. Była bardzo pobożna, zawsze się widziałyśmy na odpuście w Golinie. Bardzo ważna była rodzina. Lubiła też swoja klasę. Nigdy jej nie zapomnę... Zawsze pozostanie w mojej pamięci - mówi o zmarłej Anna, koleżanka z liceum.
- Zawsze się odezwała, zawsze ułożona i kulturalna. Była na pewno dobra Córką swoich rodziców. Bardzo religijną. Myślę też ja jako pedagog, że była świetnym pedagogiem. Oddana pracy. Jeszcze chyba 2 dni przed tym tragicznym wydarzeniem polubiłam fotki dzieci ze szkoły w Witaszycach. Dziekowała. Prosiła, żeby polubić kl. I a. Myślę, że Pan Bóg miał u siebie jakiś plan, skoro zabrał tak szybko Alicję do siebie... A z drugiej strony smutno, że parę pokoleń dzieci z Witaszyc nie poczuje opieki Alicji - podkreśla sąsiadka.