Od lipca Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że będzie płacił dodatkowo 416 zł za porody, które będą się odbywały ze znieczuleniem.
Jaka jest rzeczywistość? - Nie możemy, niestety, na razie zaproponować naszym pacjentkom takiego znieczulenia, ponieważ nie ma do tego ani ludzi, ani pieniędzy - szczerze przyznaje ordynator jarocińskiej ginekologii i położnictwa Miłosz Matuszczak.
- 400 złotych, które proponuje NFZ, to zaledwie część kosztów. Nie przypuszczam, żeby jakiś szpital zdecydował się na przeprowadzanie porodów ze znieczuleniem za te pieniądze. Szpitali nie stać - zwłaszcza takich powiatowych - na dopłacanie do tego - stwierdza. - Poza tym nie mamy tylu anestezjologów, żeby każdej pacjentce, która sobie zażyczy takiego znieczulenia, zapewnić ich opiekę. Taka jest bolesna prawda - dodaje.
Miłosz Matuszczak przyznaje jednak, że idea jest bardzo dobra - Same porody w znieczuleniu to jest fajna rzecz. Po pierwsze znieczulenie lędźwiowe, bo takie jest stosowane, znosi ból - pacjentka czuje skurcze, ale nie czuje bólu. Po drugie, jeśli w czasie porodu potrzebna byłaby interwencja chirurgiczna - na przykład cesarskie cięcie - to można ją przeprowadzić natychmiast, bo pacjentka jest w znieczuleniu. Tak więc same plusy i szkoda, że nie mamy do tego dostępu - żałuje lekarz.
Miłosz Matuszczak uważa, że w przyszłości porody ze znieczuleniem będą dostępne. - To jest nieuniknione i jest kwestią czasu - zapewnia.
Jakie w tej sprawie jest stanowisko prezesa szpitala Marcina Jantasa i Narodowego Funduszu Zdrowia - czytaj w „Gazecie Jarocińskiej”.