- Karetka jechała ze szpitala na ul. św. Ducha dziewięć godzin - twierdzi Leszek Sierański z Jarocina.
Mężczyzna pomagał znajomemu, który był pacjentem naszego szpitala. - Wypisali go, a że nie może chodzić, poprosiłem panią doktor, żeby odwiozła go do domu karetka - opisuje sytuację Sierański. - To było jakoś tak w południe. Karetka przyjechała o dziewiątej wieczorem. Po kilku interwencjach i to jeszcze takich dość nieprzyjemnych - twierdzi Sierański.
Prezes spółki Szpital Powiatowy w Jarocinie Marcin Jantas zapewnia, że opóźnienie nie wynikało z braku dobrej woli ze strony personelu szpitala czy złej organizacji pracy. - Karetka, która służy do transportu obsługuje przede wszystkim transport międzyszpitalny i to ma pierwszeństwo - zastrzega. - Trudno przewidzieć, ile takich przypadków będzie w ciągu dnia. Dlatego może się zdarzyć, że jeśli jest ich więcej, to transport osoby, która została wypisana i wymaga odwiezienia do domu, może się opóźnić - tłumaczy szef spółki szpitalnej.
Więcej w „Gazecie Jarocińskiej”.