Dzisiaj odbyła się XX Sesja Rady Miejskiej w Jarocinie. To było ostatnie posiedzenie przed zaplanowanym na niedzielę referendum lokalnym w sprawie odwołania burmistrza i rady miejskiej. [relacja TUTAJ]
Już na początku posiedzenia w ratuszu pojawili się członkowie Komitetu Referendalnego. W trakcie ustalania porządku obrad domagali się udzielenia im głosu. Chcieli bowiem odczytać publicznie odezwę do radnych [TREŚĆ ZOBACZ W GALERII].
W odpowiedzi przewodniczący Rajmund Banaszyński prosił o ciszę. Później tłumaczył, że zaprosił członków komitetu, by głos zabrali na końcu posiedzenia.
Na wniosek klubu PSL-u ogłoszono przerwę. W jej trakcie szef ludowców Marcin Półrolniczak spotkał się z referendystami. Ci, korzystając z następnej przerwy w obradach, rozdali radnym swoje oświadczenie i ostatecznie wyszli.
Radni nie chcieli by pismo odczytano na końcu sesji w punkcie wolne głosy i wnioski. W tym czasie w ratuszu pojawił się sympatyzujący z grupą referendalną Marian Matkowski. Były radny początkowo chciał odczytać apel komitetu z mównicy. Jednaka po kilkuminutowej przepychance z szefem rady zrezygnował z czytania i przemówił.
- W niedzielę mamy święto demokracji, którym jest referendum. To czy ktoś weźmie w nim udział, czy nie, zależy tylko od jego rozumu i wolnej woli. Jak zagłosuje też zależy wyłącznie od tych dwóch czynników. Ale to, co robiła rada, czyli radni Ziemi Jarocińskiej, burmistrz wybrany w demokratycznych wyborach, jest rzeczą karygodną. Namawianie, głoszenie wszem i wobec, do niewzięcia udziału w referendum, podcina korzenie demokracji - powiedział Matkowski i na koniec zwrócił się do rządzącej ZJ. - Czy to referendum wyjdzie czy nie, to i tak was wyzwoli z okowów feudalizmu w których jeszcze tkwicie.
ZOBACZ WIDEO