Kler. Zimna wojna. Eter. Pod powierzchnią. Ich sukces to też jej zasługa
Pracuje z wybitnymi polskimi reżyserami i aktorami, ale nie fotografuje się z nimi, bo nie ma takiej potrzeby. Nie chodzi na premiery i bankiety, bo szkoda jej czasu. Współtworzyła największe polskie produkcje. Pracowała przy wielu filmach zagranicznych, m.in. Liście Schindlera. Tylko w tym roku do kin weszły trzy filmy, w których była casting directorem, to: Kler, Zimna Wojna i Eter! MAGDALENA SZWARCBART pochodzi z Jarocina, pracuje jako drugi reżyser i reżyser obsady.
Jest niezwykle skromną osobą. Nie lubi udzielać wywiadów i mówić o sobie. Nie chciała pracować w filmie i nie uważa, że jest to coś wyjątkowego.
Na tę rozmowę czekaliśmy dwa lata. Magdalena Szwarcbart ciągle znajdowała wymówki, by się nie spotykać i nie mówić o sobie. Udało się tylko dlatego, że przyjechała do Jarocina na spotkanie z uczniami liceum w ramach cyklu „100 spotkań na 100-lecie”.
Jak czytała pani scenariusz „Kleru”, to jaka była pierwsza reakcja?
Pomyślałam sobie: „O cholera, jakie trudne”!
Myślała pani, że film będzie budzić aż tak wiele emocji i kontrowersji?
Mogłam tak założyć. On we mnie budził wiele emocji już na poziomie lektury. Bo proszę sobie pomyśleć, że jak się czyta, to wyobraźnia działa jeszcze bardziej. Jęknęłam: „Boże jakie to trudne.” I w tym słowie „trudne” było wiele znaczeń. Trudne dla mnie, żeby zrobić obsadę, żeby znaleźć dzieci i żeby po drodze nikt nie ucierpiał. Żeby zrobić ten film tak, żeby wszyscy, którzy biorą w nim udział, bo teraz oni są najważniejsi, przeszli przez to…
…nieskrzywdzeni?
Tak, nieskrzywdzeni. Trudne, bo działały moje emocje, a trzeba było skupić się na cudzych. Na przykład sekwencja ofiar, którą na zdjęciach próbnych nagrywałam sama małą kamerką W filmie nie zmieściły się wszystkie dialogi, bo byłoby to za długie, ale ja z aktorami nagrywałam wszystkie kwestie dialogowe. Ile razy możesz przyjąć na siebie te wyznania, ból tych skrzywdzonych ludzi? Cierpienie? To są cytaty z wypowiedzi prawdziwych ofiar pedofilów i nie sposób być obojętnym, gdy naprzeciwko mnie siedzi aktorka i szuka emocji, żeby to wyrazić. A ja to nagrywam i mówię: „Prościej, nie graj”, albo „Poszukaj prawdy”, „a może spróbuj tu zrobić pauzę.” Każda taka kwestia nagrywana jest kilka razy. Człowiek nasiąka tym jak gąbka. W tym sensie wiedziałam, że będzie dla mnie ten film trudny, że ja muszę to wszystko emocjonalnie przyjąć na klatę. W ogóle nie myślałam o tym, jak film będzie przyjęty.
Całą rozmowę przeprowadzoną przez Beatę Frąckowiak-Piotrowicz czytaj w najnowszym świątecznym wydaniu „Gazety Jarocińskiej”