Jarocin. Parafie Jarocin. Parafia św. Marcina w Jarocinie. Pożar w Jarocinie. Historia Jarocina
Parafia św. Marcina w Jarocinie przypomina na swoim fanpage wydarzenia, które miały miejsce w mieście dokładnie 160 lat temu - 22 marca 1857 r.Tak proboszcz parafii ks. Wojciech Lewandowski zapisał wówczas w kronice parafialnej:
Przedwczoraj mieliśmy tu poczwórny ogień. W sam dzień św. Józefa w nocy około godziny 11.00 zapaliła się kamienica narożna w rynku z wszystkimi zabudowaniami, stajniami, spichrzem itd., własność Mat. Lewandowskiego tuż przy kościele naszym. Płomień w jednej prawie chwili ogarnął dachy tak, że niektórzy mieszkańcy ledwie w koszuli zdołali uciec. Trzy konie i jedna krowa się spaliła. Wiatr potężny roznosił skry na wszystkie strony. Kościół był w wielkim niebezpieczeństwie.
Gdy płomienie opadły i zdawało się, że niebezpieczeństwo minęło, ludzie poczęli się rozchodzić do domu na spoczynek. Aż tu około godziny 3.00 z rana wołają, [że] kościół się pali. Uderzono w dzwony i w bęben na gwałt. Wieża na kaplicy Matki Boskiej Bolesnej się zapaliła zapewne od iskry wiatrem zaniesionej w jaką szczelinę pod blachę. Ludzie z latarniami, narzędziami różnemi i wodą biegną na kościół, ratują jak mogą z narażeniem życia swego.
Jako ksiądz miejscowy przestraszony wpadam do kościoła po ciemku, zabieram puszkę z Najświętszym Sakramentem i zanoszę do siebie na probostwo. Inni wynoszą ornaty co lepsze i chowają także u mnie. Atoli ogień się dalej nie rozszerzył, bo silnie bronili, a mianowicie Włodek stolarz, Karol Linke malarz i Kornas Jędrzej płóciennik i pólcieśli. Ostatni wcisnął się w samą kopułę, podciął słup na którym krzyż był umocowany i potem hakami zrzucili na ziemi kopułę z krzyżem i ogień zgasili do reszty.
ZOBACZ WIĘCEJ TUTAJ