Marazm - tak oceniają jarocińską scenę polityczną zarówno ci, którzy angażują się w politykę, jak i ci, którzy ją tylko obserwują.
Ideowców można policzyć na palcach jednej ręki.
- Jak partia jest przy władzy, członków od razu przybywa - mówi Marian Matkowski, przewodniczący Unii Pracy. - Jarocin jest specyficznym miastem. Tutaj życie polityczne toczy się od wyborów do wyborów - mówi jeden z działaczy partyjnych. - Ewentualnie - jeśli w partii jest kilka osób zaangażowanych, bierze udział w oddolnych inicjatywach. Typu - śmieciowisko, przedtem przedszkola i szkoły. Nie ma życia politycznego, które byłoby cały czas. To bardziej akcyjność. Partie, nasze lokalne struktury, "ruszają się", jak jest hasło zbierania podpisów.
Andrzej Dworzyński, przewodniczący struktur powiatowych PO przyznaje, że bardzo by się cieszył, gdyby większa część społeczeństwa była zainteresowana życiem politycznym. Wspomina okres, kiedy w Jarocinie Platforma liczyła 100 członków i sympatyzowały z nią władze miasta.
- Teraz zostali ci, którzy - wydaje mi się - nie dla zysku są w partii, tylko - dla idei - mówi Andrzej Dworzyński. - Mamy ludzi w różnych środowiskach, którzy jak czują koniunkturę, przyklejają się do partii, do ugrupowań. W ciężkich momentach wycofują się z życia politycznego, wolą się usunąć w cień.
Szerzej o spostrzeżeniach działaczy partyjnych oraz obserwatorów jarocińskiej sceny politycznej - w aktualnym wydaniu "Gazety"