“Mamusiu, kiedy będę mogła zaczesać włosy za uszka? Kiedy będę mogła nosić kolczyki?”. Problemy Gabrysi dopiero się zaczynają, a wszystko przez to, że urodziła się inna niż reszta dzieci. Ma już 5 latek i dostrzega to, co najchętniej rodzice ukryliby przed nią na zawsze.
Gabrysia Dutkiewicz z Jarocina urodziła się bez małżowin usznych i z zasklepionymi przewodami słuchowymi. Nie słyszy, tak jak powinna, nosi specjalny implant zaszyty pod skórę i procesor doczepiany na magnes, ale to może już niedługo przestać wystarczać. Już w czasie ciąży lekarze wykryli u niej niedrożność przełyku - śmiertelnie groźną wadę, która musiała być zoperowana zaraz po urodzeniu. Po porodzie okazało się, że są też inne problemy.
Dzięki implantowi jej mowa i rozwój nie odbiega zbytnio od rówieśników, ale dla dziewczynek wygląd też jest ważny. Gabrysia jakiś czas temu zaczęła pytać o uszka. Nie jest jeszcze tego świadoma, jakie przykrości mogą ją spotkać później w szkole czy w życiu dorosłym z powodu braku uszu. 5-latka ma też porażenie nerwu twarzowego. Okazało się, że lekarze z USA mogą przywrócić jej pełen uśmiech, wyrównać mimikę twarzy i zrekonstruować uszy. Muszą się odbyć minimum dwie operacje, po każdej na jedno ucho, co wiąże się z dwoma wyjazdami i dwoma pobytami w USA oraz miesięczym pobytem na miejscu. Będzie potrzebna też trzecia operacja, bo lekarze muszą przenieść implant w inne miejsce i wybrać skórę z przewodu słuchowego, aby nie wytworzył się guz po rekonstrukcji. W Polsce małżowiny robi się tylko z chrząstki żebra, co jest dodatkową ingerencją w ciało.
"To teraz nasze największe marzenie – zobaczyć naszą córeczkę z uśmiechem i z własnymi uszkami. Marzymy o tym, by udało się przywrócić Gabrysi normalny wygląd i podarować jej normalną przyszłość bez drwin i krępujących spojrzeń na ulicy. Nie chcemy dopuścić, by kiedykolwiek płakała, na myśl o tym, że jest inna niż zdrowe dzieci" - piszą rodzice.